Władysław Łukaszewicz
Do grona przyjaciół naszej szkoły zaliczyliśmy Pana Władysława Łukaszewicza. Często bywał naszym gościem. W trakcie spotkań z uczniami opowiadał o swoim pobycie na Syberii. Zawsze cieszył się z zaproszenia na uroczystości patriotyczne organizowane przez szkołę. Wspierał nas swoją obecnością i świadectwem. Jego bogaty życiorys mógłby być kanwą fascynującego filmu.
Był człowiekiem dobrym i prawym. Kochał Boga i Ojczyznę.
Siostrzenica P. Władysława – Elżbieta Sz. napisała życzenia z okazji jego 91-tych urodzin, w których słowami poezji zaprezentowała skomplikowane życiowe losy swojego wujka.
W gajówce Komosa, na Podlasiu pięknym,
Żyło się bez zbytku, ale za to z wdziękiem.
Aż spokój zburzyła wojny hekatomba
I sowiecki sołdat okna zaczął rąbać.
Gajówkę splądrował, drzwi nogą wywrócił,
Mieszkańców w noc ciemną na furmankę wrzucił.
I tak młody Władek, przystojny jak amant,
Z ojcem leśniczym, z matką Michaliną,
co od lat dostojną była leśniczyną,
Na Wschód wywędrował, do mety - „nieznane”,
Mając dom chwilowo właśnie w Kazachstanie.
Z niejednego pieca gorzki chleb pojadał,
Ale wciąż o Polsce, wolnej Polsce gadał.
I nie tylko gadał, marzenia w czyn wcielał.
Pomógł mu w tym snadnie imiennik - generał.
Do Polskiego Wojska z nadzieją wstępuje
I z Sybirakami pół świata wędruje,
Przez Persję i Bari, później przez Italię
Jako Drugi Korpus podejmuje walkę.
Pod miastem Loreto, pod górą Cassino,
Gdzie maki czerwone w dymach walk zaginą,
Wrzawę wojenną pozna w całej pełni.
Od pyłu i prochu świat nieraz się ściemni,
Komu jednak trzeba, przeżyje te boje.
A potem – już z Wyspy, „Kochanie ty moje”
Do Polski dalekiej powie ...... i powróci.
Dla Niej łatwe życie w obcym kraju rzuci.
Wprawdzie w PRL-u same zakłamania,
Często są powody wręcz do zapłakania,
Lecz w Łomży, w rodzinie swojsko płynie życie,
Praca rosi czoło, za to duch w rozkwicie.
Niech tak będzie dalej – Zdrowie, ideały,
uśmiech mądrej twarzy, wspomnień wieniec cały.
Żyj nam długie lata w zdrowiu i radości,
Niech prawnuki będą Twego stołu gośćmi.
Przekazuj młodzieży wiarę, ideały,
Bądź z nami wiek cały, drogi i wspaniały.
Ewa ma Tatusia, my – dobrego Wujka,
Stąd rocznicowa ta słodka laurka.
Córka Pana Władysława – Ewa Szwagulińska bardzo dokładnie, a jednocześnie niezwykle lapidarnie ujęła w ramy czasowe całe życie swojego niezwykłego ojca:
Władysław Łukaszewicz urodził się 6 sierpnia 1917 roku w Komosie k/Białegostoku, w rodzinie leśnika.
7.11.1937 r. otrzymał powołanie do odbycia służby wojskowej, gdzie zastała go wojna, w której od dnia 1.09.1939r. brał udział w walkach z Niemcami.
10.09.1939 r., po rozbiciu jednostki, powrócił do domu.
10.02.1940r. wywieziony wraz z rodzicami i bratem na Syberię do Irkuckiej Obłasti, gdzie w miejscowości Krasnyj Majak dwa lata ciężko pracował i walczył o przetrwanie.
01.02.1942r. zmobilizowany do armii gen. Sikorskiego.
25.03.1942r. wraz z jednostką wyjechał do Persji, na Środkowy Wschód.
Przeszedł przeszkolenie i jako czołgista 4. Pułku Pancernego wyjechał
12.04.1944r. do Italii, gdzie brał czynny udział w walkach z Niemcami.
Został ranny w bitwie pod Monte Cassino, odznaczony Krzyżem Walecznych i Krzyżem Monte Cassino.
18.07.1946r. wyjechał wraz z jednostką do Anglii, gdzie został zdemobilizowany.
25.05.1947r. powrócił do kraju.
15.08.1948r. ożenił się, doczekał trojga dzieci, sześciorga wnucząt i trojga prawnucząt.