Szkoła Podstawowa im. Ofiar Katynia w Jeziorku

Jeziorko ul. Długa 49 18-421 Piątnica Poduchowna tel. (86) 219-13-28

Statystyki

  • Odwiedziło nas: 1518894
  • Do końca roku: 257 dni
  • Do wakacji: 64 dni

Kartka z kalendarza

Państwo Stokowscy z Małkini Górnej

Odnalazł grób ojca


Czy Pani wie, co to znaczy po raz pierwszy  zobaczyć grób ojca po prawie siedemdziesięciu latach od śmierci?” – To pytanie jakże brzemienne bólem zadał mi Pan Henryk Stokowski syn Aleksandra Stokowskiego zamordowanego przez hitlerowców w lesie jeziorkowskim w nocy z 29 na 30 czerwca 1943 roku. Pan Henryk klęczał przed zbiorowym grobem więźniów politycznych z Łomży i płakał...

Pomyślałam wtedy, że nikomu nie życzę takiej wiedzy.

Henryk Stokowski ojca nie pamięta. Miał wtedy 10 miesięcy, kiedy Gestapo go aresztowało. Zdecydował przypadek. Wnuczka zamordowanego relacjonuje:  „Z opowiadania taty dowiedziałam się (on też to wiedział od swojej mamy, ponieważ był za mały,  aby to pamiętać),  iż dziadek  pojechał tego dnia (a był to koniec maja, początek czerwca 1943 roku) do swoich rodziców do wsi Złotki Szerszenie gm. Czyżew  po  sadzonki kapusty  i tam przyjechało Gestapo, prawdopodobnie po jego brata Mariana (który był sołtysem  wsi),  ale jego nie było w domu,  więc zabrali dziadka twierdząc,  iż brat za brata może iść. Był przewieziony do Czyżewa, babcia miała  z nim widzenie, ale w niedługim czasie został przewieziony do Łomży i tam już żadnych widzeń nie było. Wszelki ślad po nim zaginął. Rodzina szukała jakichkolwiek wieści, nawet przez Czerwony Krzyż,  ale niczego nie mogli się dowiedzieć.”

Żyli przypuszczeniami... A to że poszedł z Armią Radziecką. A to że stracił pamięć i nie wie, kim jest. Być może założył nową rodzinę, albo wyemigrował... Pomysły były różne, a „życzliwi” podpowiadali ewentualne, możliwe scenariusze.

Rodzina Stokowskich w dalszym ciągu nie znałaby prawdy o losie Pana Aleksandra, gdyby nie Boża Opatrzność. Otóż wnuk zaginionego - Pan Wiesław Stokowski - w Internecie, na stronie Serwisu Historycznego Ziemi  Łomżyńskiej,  znalazł listę rozstrzelanych w lesie jeziorkowskim  więźniów politycznych, opublikowaną przez ostatniego żyjącego skazańca z lasu jeziorkowskiego - Pana Jerzego Smurzyńskiego. Na tej liście widniało nazwisko jego dziadka.  Jeszcze tylko trzeba było się upewnić, że chodzi o tego właśnie Stokowskiego. W tym celu rodzina nawiązała kontakt z Panem Smurzyńskim, który całą sprawę wyjaśnił. Napisał w liście do Pani Elżbiety Figat, wnuczki zamordowanego: „Grób więźniów politycznych w lesie koło Jeziorka przez ponad pięćdziesiąt lat był grobem bezimiennym, na którym władze ZBOWiD-u położyły tablicę z nazwiskami „działaczy z okresu władzy radzieckej w Łomży”.

Tak było aż do czasu, kiedy badając dokumenty z okresu okupacji niemieckiej na ziemi łomżyńskiej, w Archiwum Akt Nowych w Warszawie, natrafiłem na depeszę Delegata Rządu na Kraj przesłaną do Londynu we wrześniu 1943 roku, a w niej, jako załączniki dwie listy rozstrzelanych w lesie koło Jeziorka: nocą 29/30 czerwca 1943 r. i 15 lipca  1943 r.

Odkrycie było dla mnie całkowitym zaskoczeniem. Nie wiedziałem, że takie listy w ogóle istniały. (Władze PRL przejmując dokumentację Delegata Rządu na Kraj umieściły ją w archiwum KC PZPR i dlatego była ona niedostępna. Dopiero po rozwiązaniu PZPR dotarliśmy do potrzebnych dokumentów.)

Listy  te uznałem za zgodne z  prawdą, bo chociaż na pierwszej były zupełnie nieznane mi osoby, to druga (z 15 lipca 1943) była całkowicie zgodna z prawdą, którą znałem z autopsji. I takie zdanie miał również prokurator prowadzący dochodzenie w imieniu IPN w Białymstoku – również uznał listę straconych nocą pod Jeziorkiem za autentyczną.

(...) Lista w oryginale była kopią maszynopisu zrobioną na bibułce i właściwie mało czytelną. Siedziałem nad nią dwa dni i wspólnie z paniami z Archiwum „odcyfrowaliśmy” w miarę, jak nam się wydawało prawidłowo nazwiska (z imionami było łatwiej, bo tych można się trochę domyślać). Ale chyba nie narobiliśmy błędów  (do tej pory wiem, że tylko jedną literę - t odczytałem jako l – o czym jest w książce).Tak więc prawdopodobnie  nazwisko Pani Dziadka jest też odczytane prawidłowo.

Jak podałem  to wyżej, oprócz imion i nazwisk,  a także daty egzekucji, ani na liście, ani w depeszy nie było więcej informacji.”

Pan Jerzy Smurzyński z dużą dozą prawdopodobieństwa przypuszcza, że na liście istotnie znajduje się nazwisko  dziadka Pani Elżbiety. Przemawiają za tym następujące fakty:

Potwierdziły się w USC w Łomży dwa nazwiska Ofiar (tam rodziny sporządziły akty zgonu) . Jan Gumiężny był aresztowany w miejscowości Szulborze- Kozy ( mylnie podano w akcie „Koty”) a to blisko Czyżewa. Druga Ofiara - Józef Steć - przed aresztowaniem mieszkał w Nurze (też niedaleko Czyżewa),

Badając zbrodnie masowe z tamtego okresu Pan Smurzyński doszedł do wniosku, że były przypadki, że  Gestapo grupowało do egzekucji więźniów z jednego rejonu i  dlatego byłby skłonny  sądzić, że w zbiorowej mogile na polanie jeziorkowskiego lasu spoczywa  dziadek Pani Elżbiety.

Rodzina Stokowskich podaje kolejny argument za – z opowiadania babci (żony zamordowanego) wiedzą, że tego samego dnia aresztowano i też przewieziono do więzienia w Łomży niejakiego  Józefa Trochimiaka, a jego nazwisko także jest na liście straconych w nocy z 29 na 30 czerwcu 1943 roku.

Czy można przeżywać  jeden z najboleśniejszych momentów w życiu  
w połączeniu z uczuciem radości? Można, bo widziałam na własne oczy
jak doświadczyła tego rodzina Państwa Stokowskich w Miejscu Pamięci
Narodowej w Jeziorku dnia 10 września 2011 roku pochylając się nad
grobem swojego ojca, dziadka i pradziadka jednocześnie. Nie muszę
chyba pisać, jak ważną misją jest ochrona pamięci narodowej? Dla rodzin
Ofiar ma szczególne znaczenie. Pani Elżbieta Figat, po wizycie w  Miejscu
Pamięci Narodowej w Jeziorku na grobie swego dziadka napisała mi
w liście:

Dla nas znaczy to bardzo wiele. Po drodze, na cmentarzu w Czyżewie, gdzie znajduje się grób matki mojego taty i symboliczna mogiła dziadka, zostawiliśmy trochę tej ziemi z jeziorkowskiego lasu. Na pewno był to pierwszy znicz, który mogliśmy zapalić, ale nie ostatni. Jest to teraz dla nas miejsce szczególne.(...) My będziemy pamiętać.”

Ta pamięć jest niezwykle ważna również dla przyszłych pokoleń i dlatego ludzie tacy jak Pan Smurzyński są nie do przecenienia, a ich praca i zaangażowanie w sprawy ustawicznej troski o Miejsca Pamięci Narodowej  są prawdziwym, żywym przykładem umiłowania Ojczyzny, przykładem do naśladowania. Dzięki pracy dziennikarza dokumentalisty w wykonaniu Pana Jerzego Smurzyńskiego nasza "JEZIORKOWSKA RODZINA" (jak sam mawia) właśnie się powiększyła. Nie jesteśmy już sami...

Beata Sejnowska – Runo, społeczny kustosz Miejsca Pamięci Narodowej w Jeziorku


image host image host image host image host image host image host